sobota, 12 grudnia 2009

Ślepa Temida

W ostatnich dniach echem wróciła sprawa piłkarza Marcina W., który oskarżony jest o próbę przekupienia rywala w meczu piłki nożnej. Marcin W., reprezentujący w sezonie 2007/2008 barwy Dolcana Ząbki, przed wyjazdowym spotkaniem z Warmią Grajewo proponował grajewskiej drużynie dziesięć tysięcy złotych za odpuszczenie meczu. Jako zawodnik, grający wcześniej w jednym z podlaskich klubów, zdążył poznać lokalne środowisko piłkarskie. Piłkarze Warmii jednak odmówili odpuszczenia meczu i spotkanie zakończyło się remisem.

O tym, że drużyna Warmii jest w tym momencie poza wszelkimi podejrzeniami, najlepiej zaświadczy przebieg meczu. Grajewianie trzykrotnie w tym spotkaniu doprowadzali do wyrównania. Na kolejne gole zdobywane przez Tataja odpowiali kolejno Strzeliński i dwa razy Guzowski. "Guzek" doprowadził do stanu 2:2 w 78. minucie spotkania, a kilka chwil później Juzwa otrzymał drugą żółtą kartkę i ostatnie dziesięć minut regulaminowego czasu grajewianie musieli grać w dziesiątkę. W 83. minucie Tataj po raz trzeci dał Dolcanowi prowadzenie i wydawało się, że już jest "pozamiatane". Piłkarze Warmii rzucili się jednak do ataku i praktycznie zamknęli Dolcana na własnej połowie, uniemożliwiając nawet wyprowadzenie kontry. W ostatniej minucie doliczonego czasu po sprytnym rozegraniu rzutu wolnego piłka trafiła do Guzowskiego, który wjechał w pole bramkowe i zdobył dającą remis bramkę. Goście najpierw osłupieli, nie wierząc w to, co się stało, a po chwili wręcz wpadli w furię. Wściekłość wyładowali na drzwiach od szatni.

I tu w zasadzie wydawać by się mogło, że nie ma afery. Do przekupstwa nie doszło, Dolcan ostatecznie i tak awansował do I ligi. Nic się nie stało, więc nie ma ani winy, ani kary. Minął rok i nagle okazało się, że prokuratura ma informacje obciążające Marcina W.. Kolejnym etapem było "zaproszenie" piłkarza na "rozmowę" do Białegostoku. Obecnie w sądzie jest już akt oskarżenia, a podejrzewanemu o próbę korupcji zawodnikowi grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Najbardziej kuriozalny jest jednak komunikat, mówiący o tym, że śledztwo nie wykazało, czy Marcin W. współpracował z innymi osobami.

Czy ktokolwiek logicznie myślący uwierzy w teorię, że oto jednemu piłkarzowi tak zależy na wygranej i awansie, że wykłada swoją wypłatę lub dwie (nie mam pojęcia, ile Marcin W. zarabiał w Dolcanie, ale podejrzewam, że w przedziale 5000 zł - 10000 zł), aby ustawić mecz? Byłby to chyba pierwszy przypadek w historii korupcji w polskiej piłce. Jak dotąd albo pieniądze pochodziły od "działaczy", albo na "dotację" składała się cała drużyna, przeznaczając na ten cel premię za wygrany mecz.

Ale to jeszcze nie wszystko. Fama głosi, że Marcin W. został tylko wydelegowany do załatwienia sprawy, bo miał kontakty. Pieniądze od "sponsorów" wziął, a że grajewianie odmówili transakcji, schował je do kieszeni, mówiąc w klubie, że wszystko załatwione. Liczył zapewne, że Dolcan, mający w ataku świetnie dysponowanego Tataja, poradzi sobie z Warmią nawet bez podpórki. Koledzy z drużyny o odmowie grajewian jednak nie wiedzieli, stąd takie zaskoczenie i wściekłość po końcowym gwizdku. A ponieważ środowisko piłkarskie nie lubi takich, co się nie dzielą, ktoś "uczynny" poinformował o wydarzeniach prokuraturę. Dalszy ciąg już znamy.

A ja mam tylko nadzieję, że przy wyjaśnianiu spraw korupcyjnych w innych podlaskich klubach Temida nie będzie tak ślepa, jak w tym przypadku.

                                                                  Paweł Myszkowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz