piątek, 4 grudnia 2009

Trudno być prorokiem we własnym kraju

Jeszcze w Ekstraklasie nie ogłoszono przerwy zimowej, a już działacze Jagiellonii wybrali się na zakupy. Zatrudnili Jarosława Lato (o którym pisałem na blogu przy okazji jego "odejścia" z Polonii Warszawa) oraz El Mehdiego Sidqy z Maroka i przetestowali kilku innych zawodników. Niestety, w gronie tych, którzy otrzymali szansę zaprezentowania się przed trenerem Probierzem nie ma żadnego piłkarza z Podlasia.

Być może w naszym regionie jest teraz taka piłkarska "bryndza". Ale nawet w tej sytuacji można trafić na zawodnika, którego warto choćby sprawdzić. Taką małą wylęgarnią talentów staje się Augustów. Szlak przetarł Michał Twardowski, który w IV lidze strzelał po kilkanaście bramek w sezonie. W Augustowie wypatrzyła go Freskovita Wysokie Mazowieckie, a gdy i tam się sprawdził (w sumie 11 bramek w 18 meczach), trafił do Jagiellonii. Grał co prawda głównie w Młodej Ekstraklasie, ale zaliczył także sześć spotkań w najwyższej klasie rozgrywkowej. Obecnie znów gra w Wysokiem Mazowieckiem, gdzie został tym razem wypożyczony. Być może w jego ślady pójdzie niebawem Sebastian Radzio, którego ze Sparty wykupiły suwalskie Wigry. Młody zawodnik szybko zaaklimatyzował się w Suwałkach i zdobył dla Wigier już 5 bramek w II lidze. Warto dodać, że za każdym razem były to bardzo ważne bramki, dające remis lub zwycięstwo i choć na wynik pracuje cały zespół, gole zdobyte przez Sebastiana przyniosły Wigrom dodatkowe osiem punktów. Nic więc dziwnego, że młodym zawodnikiem zaczęły się interesować silniejsze kluby. Podobno w przerwie zimowej na testy zaprosił go łódzki Widzew. A dlaczego nie Jagiellonia? Skoro białostocki klub testuje Brazylijczyka, Łotysza, Białorusina, to dlaczego nie poszukać jeszcze na Podlasiu?

Generalnie nie krytykuję polityki transferowej w Jagiellonii. Klub nie szasta kasą, a wręcz przeciwnie - potrafi jeszcze nieźle zarobić na zawodnikach nie pasujących do koncepcji trenera (transfer Szczota do Górnika Zabrze to był prawdziwy majstersztyk). Kontrakty z zawodnikami są tak skonstruowane, że jeśli zawodnik w krótkim czasie się nie sprawdzi, to nikt nie będzie go trzymał przez kilka lat, do końca umowy. Warto też pochwalić wypożyczanie zawodników nie łapiących się do kadry, jak np. wspomniany przeze mnie Twardowski. Dodatkowo, jakby nie patrzeć, ten sezon jest bardzo specyficzny ze względu na ciągnący się za Jagą balast w postaci minus dziesięciu punktów. To nie stwarza ani komfortu pracy, ani nie daje czasu na wprowadzanie młodzieży do pierwszego zespołu. Wyniki potrzebne są na dziś, na teraz.

Dlaczego zatem poruszam ten temat, skoro generalnie jest OK i trudno się czepiać? Pewnie dlatego, że wciąż pamiętam, jak w Jagiellonii nie chciano Boguskiego, który następnie z ŁKS-u Łomża trafił do Wisły Kraków i miał swój wkład w zdobycie przez Krakusów dwóch tytułów mistrza Polski.

Chłopaków z Podlasia nie trzeba byłoby specjalnie motywować do gry w Jagiellonii. Wiadomo, że większość regionu kibicuje żółto-czerwonym, a nawet zawodnicy z miast, gdzie fani Jagi są w mniejszości, poszliby w ciemno, gdyby tylko ktoś ich zaprosił, choćby na testy. A gdyby udało się im w końcu przebić do pierwszej drużyny, zagrać w Ekstraklasie, w spotkaniach u siebie gryźliby murawę. Oto, co Grzegorz Sandomierski powiedział po wygranym meczu z Polonią Warszawa: "Na prawdę nie liczyłem minut brakujących do rekordu. Dla mnie były dzisiaj ważniejsze rzeczy. Po pierwsze, oczywiście, zwycięstwo. Bardzo chcieliśmy zdobyć trzy punkty. Po drugie, z trybun oglądała mnie cała moja rodzina: mama, kochana siostra, tato i wujek chrzestny. Cieszę się, że zobaczyli mnie w wygranym meczu.". Rodzice "Grosika" z dalekiego Szczecina przyjeżdżają na mecze do Białegostoku tylko okazjonalnie. Z Sokółki, Suwałk, Łomży, Grajewa czy Bielska rodzice i rodziny piłkarzy byliby obecni na każdym meczu. Dlatego warto się rozglądać i sprawdzać zawodników z Podlasia.

                                                                  Paweł Myszkowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz