niedziela, 3 stycznia 2010

Skończyła się pewna epoka...

Być może tytuł tego felietonu to nadużywany w mediach termin przy okazji śmierci różnych znanych osób, ale właśnie ten cytat z filmu "Vabank II" (kwestię tę wypowiada Kramer na pogrzebie Kwinty) przypomniał mi się, gdy usłyszałem dziś o śmierci Janusza Atlasa.

To właśnie teksty śp. Janusza Atlasa sprawiły, że podjąłem pierwsze próby opisu widowisk sportowych, w których uczestniczyłem wcześniej wyłącznie jako kibic. Zaczytywałem się w "Sprzedanej lidze", w której autor przedstawiał kulisy wielu "niedziel cudów", m.in. w sezonie 1992/1993. Następnie śledziłem felietony w "Przeglądzie Sportowym", który specjalnie z tego powodu zacząłem kupować. Do dziś zresztą przechowuję w swoim archiwum cykl felietonów o "imperium" Dziurowicza. Z pewnością śp. Janusz Atlas był kontrowersyjny, z pewnością swoimi felietonami wielu osobom nadepnął na odcisk, ale dzięki temu żaden czytelnik nie pozostawał wobec nich obojętny. Doceniali go zresztą nie tylko czytelnicy, ale także inni dziennikarze, czego najlepszym przykładem było przyznanie "Złotego Pióra" przez Klub Dziennikarzy Sportowych. Janusz Atlas był także - jako jedyny - trzykrotnym laureatem Piłkarskiego Oskara, przyznawanego przez stację Canal Plus.

I choć stopniowo moimi dziennikarskimi autorytetami stawały się inne osoby, zawsze chętnie wracałem do tekstów Janusza Atlasa. Niestety, żaden nowy tekst już nie powstanie, Janusz Atlas przegrał walkę z rakiem, choć miał przed sobą jeszcze wiele lat życia i wiele felietonów do napisania.

Spoczywaj w spokoju, panie Januszu.

                                                                  Paweł Myszkowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz