sobota, 30 maja 2009

III-ligowe horrorki

Nie tylko w Ekstraklasie emocje trwają do ostatniej kolejki. Podlaskich kibiców trzyma w napięciu także finisz rozgrywek III ligi, choć tylko w aspekcie walki o utrzymanie. Kwestia awansu do II ligi, choć wciąż jeszcze jest sprawą otwartą, podlaskich drużyn nie dotyczy. Na dwie kolejki przed końcem Olimpia Elbląg ma dwa punkty przewagi nad Huraganem Morąg i kilkanaście punktów przewagi nad resztą drużyn. Wszystko rozstrzygnie się w bezpośrednim pojedynku - w przedostatniej kolejce Huragan podejmie Olimpię i wówczas poznamy drużynę, która awansuje wyżej. Co prawda wicelider rozegra jeszcze baraż o awans z jedną z drużyn z II ligi, ale trudno tu liczyć na sukces, choć czasem takie niespodzianki się zdarzają.

Znacznie ciekawiej jest na dole tabeli. Na dziewięć podlaskich drużyn, występujących w III lidze, tylko jedna jest w stu procentach pewna utrzymania. To Sokół Sokółka, który zajmuje piąte miejsce, a ma jeszcze teoretyczne szanse nawet na trzecią lokatę. Z pozostałych podlaskich ekip nawet zajmująca siódme miejsce Warmia potrzebuje jeszcze co najmniej punktu do pewnego utrzymania. Grajewianie mają co prawda po sześć punktów przewagi nad Olimpią Zambrów i Orłem Kolno, ale mają z tymi drużynami gorszy bilans bezpośrednich spotkań. Ze spadkiem z ligi pogodziły się już Sparta Augustów i Cresovia Siemiatycze. Broni nie składa Pogoń Łapy, choć szanse na utrzymanie ma już tylko iluzoryczne. Podopieczni trenera Mroziewskiego pogrzebali swoje szanse w meczu z MKS-em Mielnik, przegranym 1:2.

W najgorszym z możliwych wariantów spaść może aż sześć drużyn i niestety w tym momencie byłoby to sześć drużyn z Podlasia, co zmieni w lidze proporcję drużyn podlaskich do warmińsko-mazurskich na niekorzyść naszego województwa. A wszystko przez to, że z II ligi spadnie do naszej grupy III ligi ŁKS Łomża, Jeziorak Iława a może nawet Wigry Suwałki! Warto przybliżyć czytelnikom te mechanizmy nieco dokładniej.

W wariancie podstawowym z III ligi spadają trzy drużyny, ponieważ cztery drużyny wchodzą z IV lig (po dwie z każdej - podlaskiej i warmińsko-mazurskiej) a jedna awansuje do II ligi. Muszą więc zwolnić się trzy miejsca. Ale dla każdej drużyny, która spadnie z II ligi do naszej grupy musi się zwolnić miejsce. A wiadomo już, że spadną ŁKS i Jeziorak. Więc muszą się zwolnić dodatkowe dwa miejsca, zatem w tym momencie spada już pięć drużyn. Liczba ta może się zmniejszyć, jeśli wicelider III ligi awansuje po barażach. Ale biorąc pod uwagę, że Huragan Morąg może trafić na Sokoła Aleksandrów Łódzki, Hetmana Zamość, Okocimskiego Brzesko czy Concordię Piotrków Trybunalski (ewentualnie Wigry Suwałki, Przebój Wolbrom, Kolejarza Stróże lub nawet Pelikan Łowicz), trudno tu liczyć na sukces. Choć jak wspomniałem, niespodzianki czasem się zdarzają, a najlepszym przykładem może być wyeliminowanie w sezonie 2006/2007 w barażach o II ligę Kmity Zabierzów przez Pelikana Łowicz, co dało wówczas !
utrzymanie w III lidze Warmii Grajewo. W najgorszym przypadku jednak III ligę może opuścić aż sześć drużyn, jeżeli Wigry Suwałki spadną do strefy barażowej, a następnie przegrają baraże. Nic więc dziwnego, że pół III ligi trzyma kciuki za Wigry, które zagrają u siebie ze zdegradowaną już Stalą Poniatowa, a na koniec w Wieliczce zmierzą się z Górnikiem.

Wiele wyjaśni się już w sobotę, ale emocje będą trwały do samego końca.

wtorek, 19 maja 2009

Ekstraklasa wg Hitchcock'a

Dawno już nie było w ekstraklasie (nawet, gdy jeszcze nazywała się po Bożemu pierwszą ligą) takiej sytuacji, że i o majstra i o utrzymanie walka trwała do ostatniego gwizdka. Na dwie kolejki przed końcem prowadzi Wisła, a za nią o punkt mniej mają Lech i Legia. Wiemy, kto stanie na podium (bo czwarta Polonia Warszawa ma siedem punktów straty do Legii), ale nie wiemy, kto na jakim stopniu. Wisła ma przed sobą pojedynki z Lechią i ze Śląskiem. Lech zmierzy się z Polonią Warszawa i Cracovią, a Legia zagra we Wrocławiu by na koniec podjąć Ruch Chorzów. Koledzy z portalu 90minut.pl przeprowadzili świetną analizę szans w oparciu o statystykę wyników z bieżącego sezonu. A ja dla odmiany postanowiłem przyjrzeć się ostatnim kolejkom przez pryzmat stosunków kibicowskich. Kibice Wisły, którzy przez 20 lat przyjaźnili się z kibicami Jagiellonii (co jest obecnie zamkniętym rozdziałem), obecnie mają zgodę właśnie z Lechią i Śląskiem. O ile Śląsk gra już o pietruszkę, o tyle wygrana Wisły !
w Gdańsku, która będzie pierwszym krokiem do zdobycia tytułu, może być też jednym z ostatnich momentów Lechii w ekstraklasie. Na forum Wisły pojawiły się nawet wpisy typu "Wolę odpuścić mistrza, aby tylko Lechia się utrzymała", ale po pierwsze nie jest ich wcale aż tak wiele, a po drugie wątpię, żeby prezes Cupiał, trener Skorża i piłkarze mieli podobne poglądy. Dylematy moralne kibiców nie dotyczą drużyny, więc Lechia ewentualnych szans na utrzymanie będzie szukać w ostatnim meczu, z Piastem Gliwice, o ile jeszcze nie będzie na to za późno.
Lech Poznań do spółki z Arką Gdynia i Cracovią Kraków tworzą słynną kibicowską Triadę. Owa wielka trójca ma jednak jeszcze kilka "satelitów" w postaci koligacji poszczególnych klubów. Zaliczyć tu więc można KSZO Ostrowiec, Zagłębie Lubin, Koronę Kielce, Polonię Bytom, Polonię Warszawa oraz kilka pomniejszych ekip. Tak więc Lech - podobnie jak Wisła - w walce o mistrza zmierzy się z drużynami, których kibice są albo przyjaciółmi, albo przynajmniej nie są wrogami kibiców Lecha. Polonia Warszawa szanse na grę w pucharach pogrzebała w Białymstoku, więc zapewne przed meczem z Lechem morale im opadło. Za to Cracovia - podobnie jak Lechia - walczy o utrzymanie, więc wygrana Lecha w ostatniej kolejce może przybić jej degradację. A że Lech nie odpuści, to równie pewne jak to, że Wisła nie podłoży się Lechii. I tak się to ciekawie splotło, że jeden zaprzyjaźniony klub może "pogrzebać" drugi, co nie wpłynie oczywiście na stosunki między kibicami. Co do Legii, to jej w ekstraklasie nikt!
nie lubi, więc zarówno Śląsk Wrocław (chcąc pomóc Wiśle) jak też Ruch Chorzów (wciąż jeszcze zagrożony spadkiem) zagrają na 200% możliwości, byle tylko wyrwać stołecznej ekipie jakieś punkty.

Inna odsłona horroru widoczna jest na drugim końcu tabeli. Między przedostatnim Górnikiem Zabrze, a ósmym w tabeli ŁKS-em Łódź jest tylko cztery punkty różnicy. Cała dolna połówka tabeli nie ma jeszcze zagwarantowanego utrzymania. Jagiellonia może już spać spokojnie, bo nad Górnikiem i Cracovią ma sześć punktów przewagi, a w najbliższej kolejce drużyny zagrają między sobą, więc ktoś na pewno straci punkty (a może będzie remis?). W najgorszej sytuacji jest obecnie Arka Gdynia, która ma 26 punktów, a przed sobą mecze z zawsze groźnym Bełchatowem i także walczącą o utrzymanie Odrą Wodzisław. Jeśli Wisła przesądzi los Lechii, ekstraklasa zniknie z Trójmiasta, i to zapewne nie tylko na jeden sezon. Czy tak się stanie? Czy może spadnie Cracovia i Górnik? Dowiemy się niebawem. Emocji na pewno nie zabraknie.

wtorek, 5 maja 2009

Pszenica, buraki czy chmiel?

Powoli dobiega końca pierwszy sezon po reformie lig piłkarskich. Włodarze PZPN zadbali o to, żebyśmy poczuli się jak w Anglii - w końcu mamy i Ekstraklasę i I ligę! Cóż za bogactwo talentów, co za ogrom piłkarskiego kunsztu, i te setki tysięcy kibiców na stadionach co weekend... Parafrazując Churchilla - jeszcze nigdy tak niewielu nie zrobiło tak wiele, robiąc tak niewiele. Pierwsza liga co prawda niewiele nas póki co obchodzi, bo żaden reprezentant Podlasia (przepraszam, województwa podlaskiego - niech się nie oburzają mieszkańcy niektórych rejonów) na tym szczeblu rozgrywek nie gra. W Ekstraklasie jest Jagiellonia, do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić, a czego na szczęście pan Jędrych z kolegami z Wydziału Dyscypliny nie zdołali nam odebrać. Wiadomo, że Jagiellonii kibicuje praktycznie cały region (choć w niektórych miastach wolą się z tym póki co nie wychylać), ale bliższa koszula ciału - większość na codzień żyje meczami III i IV ligi.

Redaktor Sarosiek, gdy był jeszcze dziennikarzem "Gazety Współczesnej", okrzyknął kilka lat temu podlaską IV ligę mianem "pszenno-buraczanej". W tej zaszczytnej nazwie zawierała się ocena poziomu rozgrywek oraz infrastruktury sportowej na Podlasiu. Infrastruktura powoli zmienia się nam na lepsze, a poziom, jaki jest - każdy widzi. W końcu mamy w Polsce 45 milionów specjalistów od wszystkiego, a głównie od piłki nożnej. Odnosząc się jednak nieco poważniej, warto zauważyć, że IV liga obecnie to nie ta sama IV liga co dajmy na to pięć lat temu. Czwartym poziomem rozgrywek jest obecnie III liga, w której grają zespoły z dwóch województw. I tu poziom rozgrywek teoretycznie jest wyższy niż w czwartej lidze sprzed pięciu lat. Wyższy, bo grają najlepsze zespoły z obu województw. A teoretycznie, bo niestety przez te kilka lat poziom lokalnych rozgrywek się obniżył. Nie chodzi mi o poziom piłki nożnej w całym regionie, bo ten się sukcesywnie podnosi. Niby paradoks, ale nie do końca. W sezonie 2002/2003 nie mieliśmy swoich reprezentantów na szczeblu centralnym - ani w I ani w II lidze. W III lidze grały Jagiellonia, Warmia i Wigry. W IV lidze m.in. ŁKS Łomża, Ruch (tak się jeszcze nazywał) Wysokie Mazowieckie, Hetman Białystok, Sparta Augustów czy Sokół Sokółka. Wówczas najlepsi podlascy piłkarze grali tylko na szczeblu lokalnym i na nich skupiała się uwaga kibiców. Wystarczy prześledzić frekwencję na meczach - wówczas widownia powyżej 1000 osób w Zambrowie czy Grajewie nie była niczym nadzwyczajnym. O Suwałkach i Łomży nawet nie wspominam, bo miasta te mają znacznie większy potencjał z uwagi na liczbę mieszkańców. Dodatkowo wpływ na frekwencję miał fakt, że częściej niż obecnie na meczach pojawiały się zorganizowane grupy kibiców gości. A wiadomo, że to też wyzwala dodatkowe emocje. Dla porównania w sezonie 2007/2008, który był najlepszy dla Podlasia pod względem poziomu piłkarskiego, w I lidze grała Jagiellonia, w II lidze - ŁKS Łomża, w III lidze - Freskovita, Wigry, Warmia i Orzeł Kolno. W IV lidze pojawiły się takie miejscowości jak Michałowo, Tykocin czy Narew, które - z całym szacunkiem dla nich - kilka lat wcześniej nie wychylały nosa ponad okręgówkę. Obecnie w IV lidze, która jest piątym poziomem rozgrywek grają m.in. Gryf Gródek, Dąb Dąbrowa Białostocka, Znicz Suraż czy Korona Dobrzyniewo.

Ludzie szybko przyzwyczajają się do dobrobytu. Jagiellonia, dobijając się przez kilka sezonów do I ligi i w końcu zyskując upragniony awans, skupiła na sobie znów - tak jak przed laty - uwagę całego regionu. Do tego doszły trzy drużyny w nowej II lidze. Stadion Jagiellonii co mecz
pęka w szwach i szkoda, że modernizacji nie da się zrobić w miesiąc. W Łomży i Suwałkach także można odnotować sporą frekwencję na meczach. Ale już w III lidze widać, że liczna przed kilku laty widownia odpłynęła zupełnie ze stadionów. W Zambrowie do dziś pamiętają ponad 2000 osób na meczu z Warmią w sezonie 2001/2002 (obie drużyny walczyły o awans). A dziś na meczach pojawia się mniej niż 200 osób. W Grajewie po awansie do III ligi średnia na meczach u siebie przekroczyła 1200 osób, a dziś również nie ma śladu po tych kibicach. O frekwencji w IV lidze szkoda nawet pisać.Rok temu miałem okazję gościć w Michałowie, co prawda nie na IV lidze, ale na meczu barażowym naszych piłkarek nożnych w walce o I ligę. Kameralny stadion, właściwie bez trybun, na meczu całe rodziny, cisza, spokój, brak ochrony i policji. Panowie siedzą sobie spokojnie z piwkiem i nikogo to nie gorszy (ale też nikt nie przesadza z procentami). Zakładam, że podobnie sytuacja wygląda tam na meczach IV ligi. Ten klimat ma swój urok, o którym - zwiedzając różne podlaskie, i nie tylko, stadiony - dawno już zapomniałem. Człowiek przyzwyczaił się do wszechobecnej ochrony, do rewizji przy wejściu, do policji wokół stadionu. O alkoholu na stadionie można tylko pomarzyć. I taki IV-ligowy mecz staje się niezłą odskocznią. Liga pszenno-buraczana? Nie, przecież nikt tam nie chodzi, aby szukać wirtuozerii czy super wyposażonych stadionów. Spotkać się ze znajomymi, wypić piwo, a przy okazji rzucić okiem na boisko. Liga pod znakiem chmielu, to brzmi zdecydowanie lepiej.