czwartek, 27 sierpnia 2009

Co oko widziało, pióro opisało

Pojadę dziś trochę wątkiem osobistym. Jak pewnie część z Was, drodzy czytelnicy, zauważyła, pisuję obecnie o wydarzeniach sportowych znacznie rzadziej niż to miało miejsce jeszcze np. rok temu. Główny powód ma obecnie dziesięć miesięcy i lada chwila zacznie samodzielnie chodzić ;-) A niestety (albo stety) nie leży w mojej naturze pisanie tylko na podstawie relacji telefonicznych. Pisanie o wydarzeniach sportowych, w których się uczestniczy, jest według mnie kwintesencją dziennikarstwa sportowego. 

Oczywiście, tematów sportowych co weekend jest mnóstwo, a doba nie jest z gumy. Człowiek też nie ma ani zdolności teleportacyjnych, ani nawet siedmiomilowych butów, żeby wszędzie być osobiście i później to opisać. Takie są realia i dobrze o tym wiedzą dziennikarze np. lokalnych mediów. Oczywiście, są gałęzie, gdzie czas przekazu jest szczególnie istotny, a mam tu na myśli szczególnie radio. Warto, jeśli ktoś ma możliwość, podpatrzeć przy pracy nieocenionego (głównie dzięki relacjom ze spotkań Jagiellonii) Jurka Kułakowskiego z Radia Białystok. W ciągu kilku godzin Jurek potrafi obskoczyć kilkanaście imprez, złożyć materiał i jeszcze puścić to na antenie. Z jednej strony podziwiam warsztat kolegi, ale z drugiej strony nie potrafiłbym z imprezy sportowej wyjść przed końcem, niezależnie czy to mecz piłki nożnej, siatkówki czy choćby zawody strzeleckie. Na szczęście, o ile Jurek Kułakowski nie weźmie ze sobą przenośnego stołu montażowego i studia radiowego, o tyle dziennikarze portali sportowych mogą robić relacje z miejsca imprezy. Wystarczy laptop i dostęp do internetu, który staje się coraz bardziej powszechny.

Szczególnie jednak osobista obecność dziennikarza wymagana jest, jeśli podejmuje się on pisania o jakimś bardzo kontrowersyjnym problemie, wydarzeniu. Jeśli dajmy na to chcę napisać o problemach egzystencjalnych jakiegoś klubu sportowego, to wypadałoby, abym - oprócz rozmowy telefonicznej z prezesem, dyrektorem czy panią Jasią sprzedającą bilety - udał się na obiekt tego klubu, posadził swoje cztery litery na trybunie, rzucił okiem na szatnie, kasy, toalety itp. Wtedy dopiero dotykam tego, o czym piszę. Wiadomo, jakim nośnym tematem są zawsze wydarzenia związane z kibicami. Szczególnie na wyjazdach dzieje się dużo różnych ciekawych rzeczy, fakt, że niekoniecznie legalnych i niekoniecznie bezpiecznych. Ale mogę oczywiście napisać dajmy na to o wydarzeniach z Zielonki (powrót Jagiellonii z meczu wyjazdowego z Legią Warszawa) na podstawie komunikatu rzecznika prasowego policji, bo trudno, żebym był na miejscu i widział przebieg wydarzeń na własne oczy. Ale wypadałoby także zapytać drugiej strony o jej wersję. Szczególnie, że po wydarzeniach w Zielonce kibice Jagiellonii urządzili w nieistniejącym już obecnie Jaga Pubie konferencję prasową. I każdy z podlaskich dziennikarzy mógł przybyć, porozmawiać z poturbowanym Bilem-Jaruzelskim, byłym prezesem Jagiellonii, Aleksandrem Puchalskim, kibicami, zadać pytania, skonfrontować wersje. Tylko o dziwo zabrakło tych, którzy najgłośniej krzyczeli i najszybciej osądzili kibiców, nie zawsze słusznie.

Przykładów tego typu jest mnóstwo.Tym bardziej więc należy docenić dziennikarza, który wybiera się z kibicami na wyjazd, aby samodzielnie, bez pośrednictwa policji, ocenić i opisać przebieg wydarzeń, jeśli takowe zajdą. I tu wielki szacunek mam dla Wojtka Więcko z Gazety Wyborczej. Co prawda Wojtek obecnie praktycznie nie pisze już o sporcie, ale pamiętam jak wybrał się z kibicami Jagiellonii na wyjazd do Gdańska. Zapisał się na listę, kupił bilet, zapakował się do pociągu, w którym spędził w sumie kilkanaście godzin, był na meczu w sektorze gości, a następnie opisał wszystko w całostronicowym artykule. I mimo tego, że na meczu doszło do pewnych incydentów, Wojtek opisał wszystko bardzo obiektywnie. Nie musiał dzwonić do rzecznika policji po informacje, bo był i widział. A ponieważ Wojtek Więcko niedawno zmienił stan cywilny, na tych właśnie łamach składam mu oraz małżonce najlepsze życzenia na nowej drodze życia. Zdrowia, miłości i wytrwałości. I może jeszcze, choć to nie ma związku ze ślubem, aby zaszczepił innym kolegom z redakcji obiektywizm.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz