niedziela, 4 października 2009

Umarł król, niech żyje król

Dni mijają szybko, więc czas znów coś napisać, aby kolega naczelny nie pogroził palcem ;-) Choć dziś szczególny dzień dla polskiej siatkówki, gdyż nasze panie zdobyły brązowy medal Mistrzostw Europy, postanowiłem napisać o tym, co najbardziej kocham, czyli o piłce nożnej. A dodatkowo zostanę na naszym lokalnym podwórku.

Obserwuję sobie od pewnego czasu jak zmienia się sytuacja w podlaskich klubach. W Jagiellonii po awansie do Ekstraklasy zespół zapewnił sobie - choć z trudem - utrzymanie na najwyższym szczeblu rozgrywek. W kolejnym sezonie było już znacznie lepiej, bo ósme miejsce i spokojny ligowy byt. W tym sezonie kotwicą spowalniającą nasz żółto-czerwony okręt flagowy jest słynne minus dziesięć punktów. Gdyby nie owe punkty, Jagiellonia zajmowałaby obecnie piątą lokatę, mając na rozkładzie Koronę, Śląsk Wrocław i co ważniejsze, Legię Warszawa! Wydaje się, że w Jagiellonii wszystko idzie w dobrym kierunku, zarówno w sensie sportowym, jak też organizacyjnym.

W drugiej lidze z niezłym skutkiem biją się dwa zespoły z Podlasia - Wigry Suwałki i Ruch Wysokie Mazowieckie. "Mleczarze" zadomowili się w czołówce tabeli (obecnie piąte miejsce), ale przeczucie mówi mi, że awans po raz kolejny przejdzie im koło nosa. Wiosną zapewne przydarzy się im kilka dziwnych porażek, a kto wie, może kadra nieco zubożeje... Przecież wiadomo od dawna, że nie zawsze awans jest piłkarzom na rękę. Nawet, jeśli klub tego mocno chce. Stabilność finansowa to z jednej strony podstawa egzystencji klubu, ale z drugiej strony demotywator dla tych zawodników, którzy w wyższej lidze nie łapaliby się do składu. Dość spekulacji, czas pokaże, ile z tego się spełni.
Wigry Suwałki są obecnie co prawda dopiero na jedenastym miejscu w tabeli, ale mają dwa mecze zaległe. W przypadku obu wygranych mogą przeskoczyć na siódmą pozycję, więc także bardzo przyzwoitą. Tak nawiasem mówiąc bardzo podoba mi się to, co dzieje się wokół klubu. Mimo braku jednego bardzo mocnego sponsora, co ma miejsce w Wysokiem Mazowieckiem, w klubie działa grupa ludzi, której udało się zbudować pozytywny klimat wokół Wigier. Prezes Wołągiewicz potrafi pozyskiwać środki finansowe, dyrektor Mazur - wykorzystując swoje liczne kontakty w świecie sportu - organizuje wiele spraw i imprez towarzyszących (np. turnieje), a trener Kaczmarek dba o poziom sportowy. Wiele klubów może Wigrom pozazdrościć właśnie tej grupy ludzi i efektów ich pracy.

Do niedawna w II lidze urzędował także ŁKS Łomża, ale dziś próżno go tam szukać. Łomżanie muszą obecnie potykać się w IV lidze z takimi lokalnymi potęgami jak Znicz Suraż czy Rudnia Zabłudów (nie ujmując niczego obu klubom) i w dodatku często zostają w takich pojedynkach bez punktów. Choć i tak łomżyńscy kibice mogą się cieszyć, że mają komu kibicować, bo przecież praktycznie do samego początku sezonu nie było wiadomo czy ŁKS wystąpi w jakiejkolwiek lidze. Znalazło się jednak jeszcze kilku zapaleńców, którzy utworzyli zarząd i próbują wyprowadzić klub na prostą.

A tymczasem w III lidze rośnie nam kolejna piłkarska potęga. Mam tu oczywiście na myśli Sokoła Sokółka. Solidne podstawy finansowe, oparte na lokalnym producencie okien i drzwi pozwalają trenerowi Dymkowi spokojnie pracować i zdobywać kolejne punkty. Nikt co prawda obecnie głośno nie mówi o awansie, ale jeśli nie Sokół, to kto ma awansować? Huragan Morąg po raz kolejny może być na to "za krótki". Inne zespoły z czołówki tabeli nie wyglądają raczej na poważnych kandydatów do awansu, przede wszystkim ze względów finansowych. Trener Dymek ma ten komfort, że nikt go nie naciska, a pracodawców ma wyjątkowo cierpliwych. Warto przypomnieć, że w poprzednim sezonie Sokół nie potrafił wykorzystać swojego potencjału, a posada pana Mirka w pewnym momencie była mocno zagrożona. Jednak działacze Sokoła przeczekali, wzmocnili drużynę, która w tym sezonie jak dotąd nie przegrywa. Sokołowi udało się nawet w końcu pokonać grajewską Warmię, od której od prawie dziesięciu lat dostawał regularne baty, z rzadka tylko remisując. Choć z drugiej strony nie ma się też co dziwić. Grajewianie mają dość własnych kłopotów, co widać po zmianach w składzie w stosunku do poprzedniego sezonu.

Co prawda do końca III ligi zostało jeszcze 20 kolejek, ale włodarze Sokółki powinni już myśleć o nakładach finansowych na modernizację stadionu. II liga ma swoje wymagania. Zresztą jeśli chodzi o poprawę infrastruktury, to wiele się dzieje w naszym regionie. Zaczęły się już przebudowy w Białymstoku i Łomzy, a w Suwałkach i Zambrowie mają dość ambitne plany. Kluby muszą tylko za wczasu pomyśleć, co zrobić, aby te nowe obiekty nie świeciły pustkami. Piłka nożna to obecnie taki sam produkt jak film emitowany w kinie. Trzeba go dobrze sprzedać, a nie jest to wcale takie proste. Widać to zarówno w salach kinowych, jak też na wielu stadionach.

                                                                  Paweł Myszkowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz