poniedziałek, 21 września 2009

Z ręki do ręki, z klubu na bruk

Wiele złego można napisać o obecnej Polonii Warszawa. Klub gra na licencji Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski. Prezes jest bezkompromisowym człowiekiem i nikogo w klubie nie rozpieszcza. A dodatkowo w Polonii nie radzą sobie nawet... z geografią (słynne "Zagłębie Lublin" na biletach). Jednak od Józefa Wojciechowskiego, prezesa Polonii, włodarze PZPN mogliby się uczyć "decyzyjności". W sytuacji, gdy jeden z piłkarzy stołecznego klubu, Jarosław Lato, odwiedził wrocławską prokuraturę (gdzie usłyszał zarzuty korupcyjne, przyznał się do winy i stał się Jarosławem L.), prezes podjął zdecydowane działania. Wojciechowski postawił Lacie ultimatum - albo zgodzi się na rozwiązanie kontraktu za porozumieniem stron i opuści klub z kartą na ręku albo Polonia złoży do PZPN wniosek o rozwiązanie umowy z winy zawodnika, gdzie procedura potrwa zapewne wiele miesięcy. W tym czasie oczywiście zawodnik byłby zawieszony.

Prezes Wojciechowski nie kombinował w tej sytuacji tak jak włodarze GKS-u Bełchatów z Mariuszem U., czy Polonia Bytom z Rafałem G.. Nie było tłumaczenia, że nie ma skazującego wyroku, że tak do końca to nic nie wiadomo i trzeba poczekać na rozstrzygnięcie. Prezes nie czekał. Przekaz jest jasny - nikt zamieszany w korupcję w klubie grać nie będzie. Polonia Warszawa nie jest zresztą w tym osamotniona, bo podobne wydarzenia miały miejsce w Śląsku Wrocław (Zbigniew W. i Jacek B.), Lechu Poznań (Piotr R.) czy Ruchu Chorzów (Ireneusz A.). Szkoda tylko, że są kluby, którym korupcyjna przeszłość piłkarzy w niczym nie przeszkadza. Ale z drugiej strony trudno się dziwić, skoro związek - mając stosowne instrumenty prawne - nie robi nic, aby pozbyć się "handlarzy" z polskich boisk. W Polonii Warszawa Lato już się skończył(o), w PZPN wciąż trwa.

Wracając na lokalne podwórka, do czego usilnie zachęca mnie jeden z komentatorów moich wpisów na blogu: wciąż czekam, aż na dobre ruszy u nas lawina zatrzymanych. Bo nikt mnie nie przekona, że na Podlasiu zawsze grano czysto. Spodziewałem się, że po zatrzymaniu obserwatora Wiesława W. z Ełku i sędziów Szymona Ś., Dariusza G. oraz Cezarego S. z Suwałk szybko pojawią się następni, którym nazwisko skrócono do jednej litery. Póki co jednak cisza, nic się nie dzieje... zupełnie jak w polskim filmie wg inżyniera Mamonia. Jednak kolejną jaskółką zwiastującą przełom było zatrzymanie Marcina W. z Dolcana Ząbki, o czym pisałem już na łamach naszego portalu. A ponieważ zajął się tym białostocki oddział CBA, z pewnością szybciej dotrze do pozostałych osób z Podlasia niż filia wrocławska. Nazwiska kilku piłkarzy, działaczy oraz jednego trenera mam na swojej prywatnej czarnej liście i czekam, kiedy "wypłyną". Choć może być też tak, że zamiast chować się jak zając pod krzakiem, te osoby same zgłosiły się do prokuratury i poszły na współpracę, a wówczas pozostaną nieujawnione. Tak czy tak z pewnością o zatrzymaniach na Podlasiu jeszcze usłyszymy.

3 komentarze:

  1. A jakie jest powiedzmy TOP3 tej listy? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Reksio, Lolek i Pomysłowy Dobromir...

    OdpowiedzUsuń
  3. z krainy MLEKIEM i miodem płynącej

    OdpowiedzUsuń